nagłówek

nagłówek

czwartek, 18 września 2014

II.II Fashion Week

Na początku chciałabym uczcić przedwczorajszą rocznicę wejścia wojsk sowieckich do Polskich, dlatego post przeciągnie się trochę przez ten nieprzewidziany apel ;P



Herbert Zbigniew - 17 IX

Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cię najeźdźco
a droga którą Jaś Małgosia dreptali do szkoły
nie rozstąpi się w przepaść

Rzeki nazbyt leniwe nieskore do potopów

 rycerze śpiący w górach będą spali dalej
więc łatwo wejdziesz nieproszony gościu

Ale synowie ziemi nocą się zgromadzą
śmieszni karbonariusze spiskowcy wolności
będą czyścili swoje muzealne bronie
przysięgali na ptaka i na dwa kolory

A potem tak jak zawsze - łuny i wybuchy
malowani chłopcy bezsenni dowódcy
plecaki pełne klęski rude pola chwały
krzepiąca wiedza że jesteśmy - sami

Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cię najeźdźco
i da ci sążeń ziemi pod wierzbą - i spokój
by ci co po nas przyjdą uczyli się znowu
najtrudniejszego kunsztu - odpuszczania win 





- Więc, Bokuto? - spytał zniecierpliwiony Shibirose, gdy  wychylał już trzecią filiżankę herbaty. Przez cały ten czas ich rozmowa nie przyniosła żadnych produktywnych wniosków.
- Nie mam zielonego poję... Chwila, którym wejściem tu przyszedłeś? Głównym, czy tym, co zawsze? - lisie uszy boga zadrżały z ekscytacji.
- Czy ja wyglądam na idiotę? Oczywiście, że bocznym, jeszcze mi tylko obaby trzeba na głowie – prychnął chłopak. - A co to ma wspólnego z czymkolwiek?
- Ma, o ile się nie mylę. Sam pomyśl, nasze wejście jest autoryzowane, prawda? Tylko wybrani BOGOWIE mogą przez nie przejść – Inari zaakcentował mocno podmiot zdania.
- I co z te... czekaj no... Czy ty sugerujesz, że dalej należę do Panteonu? Dobrze wiesz, że urwałem wszystko w Wąwozie Duchów Pustyni – prychnął Shibirose, mimowolnie zaciskając rękę w pięść. Silva pisnął z bólu spowodowanego wbijanymi w ucho paznokciami. - Przepraszam, maluchu – chłopak szybko rozluźnił rękę i pogłaskał czule wierzchnią częścią dłoni podrażniony narząd.
- Ja tylko stwierdzam fakty. Też uważam, że to najgłupsze rozwiązanie, jakie możemy przyjąć. A tak swoją drogą, to walczyłeś z Jean'em. Może coś ci się nasuwa...
- Tylko na niekorzyść teorii spiskowych – Stray wzruszył ramionami z westchnięciem i nalał sobie herbaty. Z niezadowoleniem stwierdził, że czajnik został już zupełnie opróżniony z cieczy, więc zdawkowym machnięciem ręki polecił przebywającej kawałek dalej lisiczce, by przygotowała nowy napój. - To, że Jean jest pełnoprawnym patronem czternastki nie ulega wątpliwości, czułem to w nim. A pod nim też nie mogę być, bo nie zaatakowałbym go. Pamiętam prawie wszystkie tarcze, jakie wzniosłem jeszcze za czasów swojej kadencji, podwładny nawet kwiatkiem nie może przywalić mu.
- To może zmiana metryczki? O ile kojarzę, to nie podajesz teraz swojej pierwszej działki. A właściwie, podajesz tą przedpierwszą – Inari drążył temat dalej. Wydawał się naprawdę podekscytowany rozmową, prawie niczym ciekawą opowieścią starego żeglarza. - Kilka przypadków odmieńców w końcu było, zwłaszcza wśród weteranów sprzed ery Panteonu.
- Słowa, słowa... to nie ma nic do rzeczy. Jakkolwiek nazwiesz różę, to dalej będzie tylko czerwony kwiatek z kolcami, nic więcej – Shibirose podrapał Silvę pod brodą i pociągnął jego głowę lekko do góry, by przekazać mu rozkaz wstania. Lis był nieco zdziwiony, ale wykonał bez słowa polecenie. - Dobra, znajdziesz mnie. Nie wiem, czy to słowiki, czy skowronki, ale coś już gra na ziemi, wolę nie zgubić swojego szczeniaka – chłopak zaśmiał się, odsłaniając rząd idealnie równych zębów i podniósł się z krzesła, dopijając kolejną już filiżankę herbaty.
http://oi60.tinypic.com/1zfskn8.jpg
- … mnie tak pilnie wyciągnęłaś z biura, co? Gei-chan, mam nadzieję, że to coś ważnego.
- Chyba ci już mówiłam, że tak, prawda? Poza tym, mam zdecydowanie lepsze rzeczy na głowie, jak flirtowanie ze starym psem kilku bab – prychnęła kobieta, poprawiając kimono na drewnianym krześle. - Chodzi o Rose.
- Jakieś problemy?! - brunet wstał gwałtownie z krzesła, opierając się całym ciężarem na okrągłym stoliku z hartowanego szkła. - Wiedziałem, żeby go nie puścić, ale kto by mnie tam...
- Dasz ty mi wreszcie dokończyć? Mam ci przypomnieć, ile razy oberwałeś przez brak cierpliwości? - uspokoiła go kobieta nieco zirytowanym tonem.
- Dobra... spoko. O co chodzi? - spytał po chwili głębszych oddechów.
- Bastet widział go wchodzącego na tereny Panteonu. Nie jestem pewna, do kogo, ale to był na pewno ktoś ważny – powiedziała w końcu spiętym głosem Geiko. - Wiem, że to brzmi nieprawdopodobnie, ale... może Rose nie zerwał wszystkich kontaktów, jak zawsze twierdził? Już jakiś czas temu zaczęłam się zastanawiać, skąd on ma te wszystkie książki, albo jak linia Argo znalazła się przy nim, skoro na ziemi nie ma lisów, a teraz... co o tym myślisz?
- Myślę, że przesadzasz. Gei, wiem, jak to może wyglądać, ale...
- Ale co? - kobieta gwałtownie przerwała wywód mężczyzny. Widać było po niej, że czuła się mocno dotknięta sytuacją. - Może nie jest konfidentem? Może załatwił naszej dwójce nietykalność? Chyba sobie kpisz.
- Gei-chan, teraz to ty się uspokój – westchnął mężczyzna. - Znam Rose, odkąd byłem mały i wiem, że nie ma niczego, czego by bardziej nienawidził jak Panteonu. Sama pomyśl, po co by uciekał z niego, skoro tak było mu dobrze, co? Może Tet coś pomylił. Poczekajmy, aż się odezwie, wtedy go zapytamy, co?
- Ja tego tak nie zostawię, możesz mi wierzyć – skwitowała tylko Geiko, po czym wstała i wyszła, zostawiając Amante samego.
http://oi60.tinypic.com/1zfskn8.jpg

Silva kolejny już raz wstrząsnął głową. Rozumiał dobrze, dlaczego powinien ukrywać swoje uszy, ale i tak było to niewygodne.
- Wszystko w porządku, maluchu? - spytał z nieudawaną troską Shibirose, zerkając przez ramię na lisa. - Możemy znaleźć jakieś spokojne miejsce.
- Nie, pan mądry. Ja wiem – wymruczał cicho białowłosy. Pomimo, że podświadomie czuł zasady gramatyczne nowego, nielisiego języka, używanie ich wciąż było kłopotliwe. - A ogon? Ludzie zobaczą go...
- Nie martw się, ludzie widzą tylko to, co chcą zobaczyć. Uszu oczekują, więc mogą być problemem, ale chyba nie widziałeś żadnego śmiertelnego z białą kitą przy spodniach, prawda? - chłopak  rozczochrał nieco włosy Silvy. - Uszy do góry, jestem przy tobie.
- Pan nie może... - lis nie dokończył, nie znajdując odpowiedniego określenia lub nie chcąc go znajdować.
- Mogę i właśnie to robię. No, nawet najsilniejszy potrzebuje czasem wsparcia. Bokuto mówił, że szybko się przyzwyczaisz, tak? Więc do tego czasu mi zaufaj i zrób sobie małe wakacje. Poza tym, i tak wciąż masz lepsze zmysły od moich, musisz się tylko na nie przestawić na spokojnie.
- Pan dobry – tym razem głos Silvy był celowo mrukliwy, gdy chłopak przysunął się i polizał z tylko sobie właściwą czułością szuję Shibirose, zostawiając na niej nieco mieniącą się rosę lisiej śliny. Ku jego zaskoczeniu, Stray odsunął się na krok.
- Nie jesteś już zwierzęciem i ja ciebie też jako nie nie widzę. Wolałbym cię nie skrzywdzić, więc nie zapominaj, że jestem mężczyzną. Tylko mężczyzną, zwykłym ssakiem, wszystko więcej to tylko ładnie wyglądające pudełko na instynkty ciała – Shibirose uśmiechnął się lekko, odwrócił i podszedł do przeciwległego kranu, po czym umył ręce, jak gdyby nic się nie wydarzyło.
http://oi60.tinypic.com/1zfskn8.jpg
Ares uśmiechnął się krzywo, trącając nieznacznie nogą walizkę.
- Cześć, stary? Mam nadzieję, że mój pokój jest wolny – stwierdził niezadowolony.
- Znowu? O co tym razem? - Patollo wydawał się nieco rozbawiony. Mimo wszystko, był człowiekiem z natury pogodnym i ułożonym z losem, choć jego dom nie wydawał się tego mówić. - Wchodź, opowiesz mi potem – mężczyzna usunął się z drzwi, wpuszczając blondyna do środka. Ares przeszedł długim korytarzem, zręcznie omijając wszelkie przeszkody na swojej drodze.
Przedsionek domu boga ofiary wyglądał niczym wyjęty z pobojowiska. Ściany, bardziej przypominające wnętrze groty, niż murowanego domu, zawalone były tysiącami flag, w większości poniszczonych, na wpół spalonych, podeptanych, pomazanych naprędce symbolami przeciwnika, czy groźbami. Część flag była naprawdę okazałej wielkości i ciągnęła się pofałdowana po podłodze, niczym dywan. Poza flagami, ściany Patolla były dumnymi posiadaczkami różnych połamanych, zardzewiałych broni, przekłutych lub zmiażdżonych fragmentów zbroi, czy w końcu plam zaschłej krwi i kłębków włosów. Ares wiedział, że nawet teraz Patollo słyszy w swojej głowie jęki ofiar bezsensownych konfliktów, tysięcy zabitych w teraźniejszości i przeszłości. Nie tylko wojskowych, gotowych na śmierć, wysyłanych na samobójcze misje. Były to też, a może przede wszystkim, głosy cywilów, zamkniętych w pułapce między frontami, gwałconych aż do śmierci kobiet, przypalanych żywcem wieśniaków w nadziei szczątkowych informacji, dzieci sprzedawanych do niewoli w najgorszych warunkach. Ares nie był stary jak na boga, ale i tak wiedział, że wojna nie była reliktem przeszłości. W tej chwili wyczuwał szczęk broni, zupełnie innej niż kiedyś, gorszej: bomb, czołgów, w końcu pieniędzy.
- Mam nadzieję, że nie przerwałem ci czegoś ważnego – zachichotał blondyn, głównie przez grzeczność wypowiadając słowa. Oboje byli przyzwyczajeni do dość częstych wizyt, gdy wściekła Wep-Wawet wyrzucała tego pierwszego z domu na czas bliżej nieokreślony.
- Właściwie, to lepiej trafić nie mogłeś, szczeniaku – zaśmiał się ktoś w głównej sali, gdzie właśnie dotarli. Ares popatrzył zdziwiony po ozłoconym mężczyźnie z nieco zawadiackim uśmiechem na twarzy. Papaya siedział przy długim stole, przeglądając stos papirusów. - Twój ukochany Stray nieźle mi namieszał w planach. I wiesz, przez kogo? - spytał sarkastycznie, jednak nie wydawał się zbytnio zmartwiony tym faktem.
- Parki wywróżyły mu, że Wyklęta Księga damusa będzie przewożona w samolocie Skylance, więc z pomocą Zeusa zajęliśmy się sprawą – streścił szybko Patollo siadając i podsuwając krzesło Aresowi.
- Więc gdzie leży problem?... Chwila, jak to: Wyklęta Księga?! - blondyn dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, co usłyszał.
- Długa historia, nie jestem bajkopisarzem, żeby ją opowiadać – ziewnął Papaya. - Ale, dzięki twojej naiwności Stray zmienił plany i poleciał czym innym, a my zostaliśmy na lodzie. Mamy tylko pomysł, gdzie mogą teraz być.
- Ale nie pewność? - upewnił się bóg wojny.
- Szybko się uczysz. Mimo wszystko, Hachiman zrobił kawał dobrej roboty – uśmiechnął się starszy bóg i podsunął kilka papirusów pod rękę Aresa. Ten tylko skrzywił się, niezadowolony wcześniejszą uwagę.
- Sensei, nie jesteś jednym z nas. Jesteś ZDRAJCĄ. I dlatego to właśnie ja, twój uczeń, osobiście cię zabiję – wymruczał, ale nikt tego nie dosłyszał poza nim samym.
http://oi60.tinypic.com/1zfskn8.jpg
- Nie myślałem, że powiem to kiedyś mężczyźnie, ale... pięknie wyglądasz. Trochę wiary w siebie – Shibirose uśmiechnął się zachęcająco do Silvy, dość sceptycznie przyglądającego się swojemu odbiciu w lustrze przymierzalni.
- To jest jakieś dziwne... niemoje – stwierdził w końcu, marszcząc lekko nos. Jego oczy zwęziły się, łapiąc światło żarówki i oddając w postaci wręcz komiksowego błysku tęczówek.
- Mam szukać czegoś innego? - spytał Stray, ale Silva tylko pokiwał przecząco głową. - Przyzwyczaję się. Muszę.
- Wierzę w ciebie, dasz radę – Shibirose uśmiechnął się, a lustro odbiło jego śnieżne uzębienie. - Chodź, Anastazja już nas pewnie szuka, wolę mieć ją na oku.

Kolejny rozdział: (Nie)oczekiwana zmiana planów już 27.09.2014r


Teraz jeszcze parę słów na koniec... kurczę, z tego pamiętnik się zaczyna robić. No, ale mniejsza z tym, bo za chwilę się rozpiszę na pół matury.
1.  Uzupełniłam linki o nowe blogi, jak kogoś pominęłam, to tłuc mnie ciężkim narzędziem aż do skutku. Cieszę się, że grono wyznawców nieustannie się rozrasta, oby tak dalej. Mnóżcie się jak odcinki "Mody na sukces".
2. Nie, żebym czegoś wymagała, ale we wtorek kończę 18 lat.
3. Jak już pewnie się domyśliłyście/liście, Shibirose z Silvą będą mieli swoją "ambitną scenę". Jakiegoś pornola kręcić nie będę, ale uprzejmie informuję, że jeśli komuś się wydaje, że coś jest aluzją, to nią jest, nie ma nadwzroczności.
4. Silva opisany pod koniec to Silva w tym czerwonym wdzianku z galerii. Był to obrazek robiony specjalnie pod tą scenę.
5. Jeśli coś wydaje wam się nawiązaniem do czegoś innego (powiedzmy te słowiki z rozmowy Shibirose z Inarim), ale nie jesteście pewni, można pytać. Ja z pewnością wyjaśnię, może nawet i na wizji.
6. Właśnie otrzymałam dość duże zamówienie od importera prosto z Japonii i zacieszam. Jeśli ktoś chce namiary na fajne gumeczki-spychary/miśki/chomiki/wstaw rzeczownik, biżuterię, czy kocie gadżety, podam prywatnie allegrowicza.
7. Do pracy, rodacy. Do fabryk, do komentarzy ;P

3 komentarze:

  1. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzinek! <3 Czekam na kolejny rodział,
    p.s. Prosiłaś, abym napisała Ci jak dodam kolejny rozdział, a więc proszę : )
    http://fantastyy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Z wyprzedzeniem- wszystkiego Naj! :) opowiadanie fajnie napisane i masz bardzo ciekawe imiona :)
    W odpowiedzi na twój komentarz na moim blogu- Jasne że możesz, cieszę się że na tyle ci się spodobała moja recenzja :)
    http://ever-books-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkiego najlepszego! 18-nastka to jest coś, można kupować alkohol yee :D A teraz życzenia: Aby grono Twoich czytelników było jak największe, abyś miała miliony nowych pomysłów na opowiadania! I oczywiście, abyś miała czas je pisać!
    Rozdział jak zawsze świetny, fabuła wciągająca, a ja czekam na część dalszą!!!
    Tymczasem, zapraszam na drugi rozdział mojego opowiadanka: http://wajletwords.blogspot.com/
    Pozdrowionka i jeszcze raz wszystkiego najlepszego!

    OdpowiedzUsuń