nagłówek

nagłówek

sobota, 13 września 2014

I . II Początek końca

- Herbaty jaśminowej, panie? - spytała usłusznie lisiczka o uszach i ogonie rudych jak kasztan początkiem września i skłoniła się.
- Poproszę – uśmiechnął się Inari, siedząc przy wiklinowym stoliku z założonymi na siebie nogami. - A ty?
- Czemu nie, ale słodką – przytaknął Shibirose. Na jego kolanach leżała oparta głowa siedzącego w klęczkach na podłodze Silvy. Cała czwórka znajdowała się właśnie na wielkim balkonie, położonym nieco ponad pięć metrów powyżej rozłożonych tysiąca stoisk z herbatą jaśminową, słodkimi dango, wymyślnymi sushi, bułkami z pary, ciasteczkami kremowymi, kolorowymi szaszłykami i wieloma innymi smakołykami, których zapach dochodził nawet na tę wysokość. - Postarałeś się. Ręcznie robione, czy znowu poszedłeś na skróty? - spytał Stray, kiwając głową w stronę gwaru na dole i głaszcząc jedwabiste ucho Silvy. Chłopak poruszył się lekko, zerkając w górę, czy czegoś się od niego wymaga.
- Przeceniasz moje możliwości, staruszku, wiesz? Nawet ja nie mam aż tylu rąk do roboty, żeby zdążyć w jedną dobę z taką górą jedzenia. Zwłaszcza, że muszę potem powiadomić O-babę, żeby nie było żadnych problemów – bóg stłumił ziewnięcie i skinął głową służce. Widać było, że minęło kilkadziesiąt godzin, odkąd ostatni raz zawitał w łóżku. - Ale chyba nie o tym chciałeś rozmawiać, prawda?
- Owszem. Ale znam cię za dobrze, żeby wierzyć, że masz już wymyśloną wymówkę, co się dzieje i chciałem ci dać trochę czasu. Ot, stara kurtuazja jeszcze nie do końca zardzewiała we mnie.
- Jesteś okropny, wiesz, Hachimanie? - spytał ze śmiechem mężczyzna, machając z zadowoleniem puszystą kitą.
- Wolę Shibirose, jest bezpieczniejsze. Ty też już nie używasz tego samego imienia, co kiedyś, prawda? - spytał, a właściwie stwierdził Shibirose, podnosząc ciemnozieloną filiżankę bez uszka. - Ale skoro już poruszyłeś temat, to nie mam najmniejszego powodu, żeby utrzymywać jakąś chorą uprzejmość. Co TO – chłopak wskazał na leżącego na jego kolanach białowłosego. - do cholery jasnej jest?
- To jest twój lis. Silva, o ile się nie mylę.
- Wiesz, o co mi chodzi – wysyczał przez zęby w odpowiedzi Stray, a sierść na ogonie lisa zjeżyła się lekko, gdy ten wyczuł u swojego pana nieprzychylność względem rozmówcy. Silva nie czuł się zbyt dobrze w obecnym stanie, postawa pionowa mu zupełnie nie pasowała, a i zmysły były dziwnie przytępione i niepełne. Nie zmieniało to jednak faktu, że chciał być tak przydatny, jak to tylko było możliwe w obecnym, ułomnym stanie.
- Wiem, ale nie odpowiem ci na to pytanie. Sam chciałbym znać odpowiedź – bóg wzruszył ramionami lekceważąco. - Jedyne, co ci mogę powiedzieć, to że masz wielkie szczęście, bez względu na to, jak bardzo pijane, i że już dawno nie widziałem tak urzekającej sylwetki, jak u twojego lisa – Inari uśmiechnął się dość znacząco, jednak Shibirose to zbył krótkim westchnięciem.
http://oi60.tinypic.com/1zfskn8.jpg
- Jestem, pani, jak sobie życzyłaś – Demeter uśmiechnęła się przymilnie do Aoi. Nie miała w zwyczaju posłuszeństwa, razem z Bastetem robiła zazwyczaj z Jord, co tylko chciała. Ale wiedziała, że teraz lepiej było zachować dystans, żeby zyskać jak najwięcej.
- Owszem. Podobno masz dla mnie jakieś „ciekawe” informacje. Zdajesz sobie sprawę, że zazwyczaj nie przyjmuję drugorzędnych bogów na prywatne audiencje, więc mam nadzieję, że to coś naprawdę wartościowego – kobieta wstała ze swojego tronu i podeszła do długiego stołu, zastawionego różnymi trunkami i lekkimi daniami, głównie owocowymi. Nie miała w zwyczaju jeść, ale czasami taki dystraktor się przydawał.
- Gwarantuję, o pani, że nie zawiedziesz się na mnie. Proszę tylko o cierpliwość – powiedziała rozważnie kobieta, poprawiając wysoką kryzę z koronki. - Wiem, że zabroniła pani kontaktów ze Stray, jednak byłam zmuszona zrobić wyjątek. Oczywiście w dobrej wierze i nie bez rezultatów – dodała szybko, widząc wzbierającą wściekłość starszej bogini. - Otóż, rzeczony Stray współpracował ze mną już kilka razy, dlatego też nie jest aż tak przywiązany do reszty, jak do mnie. I właśnie dlatego otrzymałam kilka bardzo ciekawych informacji. Otóż, według jego słów, a są one pewne, Stray planują atak na jedną z naszych bram. Liczą na zaskoczenie, ponieważ w otwartym starciu nie mają najmniejszych szans. Ja osobiście nie za bardzo się znam na tych wszystkich wojskowych nazwach, ale mam wszystko zanotowane, więc jeśli tylko będziesz łaskawa spojrzeć na nie swoim wszechwiedzącym okiem, na pewno bez trudu zrozumiesz w mig plany tych wszy.
- Interesujące... dam ci się wykazać, być może nawet pomyślę o nagrodzie i zapomnę o karze – Aoi uśmiechnęła się, podając Demeter puchar wypełniony niemal po brzegi białym winem. Srebro naczynia wyraźnie pokazało, że trunek był zatruty. - Ale nie teraz, teraz są ważniejsze sprawy. Zwołam naradę, przekażesz to, co wiesz, odpowiednim osobom. A teraz pij – kobieta uśmiechnęła się słodko, podsuwając ręką trzymany przez kobietę puchar do jej ust. Demeter przymknęła lekko czy i pociągła dość spory łyk. Wino miało nieco cierpki smak, zbyt młode na szlachetność, zbyt stare na świeżość. Bogini czuła, jak trucizna rozchodzi się po jej ciele, podczas gdy organizm nie nadążał z neutralizacją naraz całości.
- Jest pani bardzo łaskawa, jeszcze dziś przyniosę listę ich dowódców.
http://oi60.tinypic.com/1zfskn8.jpg
Anastazja bez pośpiechu przeżuwała kanapkę z serem i pomidorem. Przed nią leżał stosik prawie dziesięciu podobnych, biały talerzyk oraz dwa kubki z już prawie nie parującą herbatą z mlekiem. Przez ostatnich kilka lat zdążyła się odzwyczaić od jasnych, w większości nieprzykrytych niczym ścian.
- Dzisiaj masz wolne, tak? - spytała spomiędzy kolejnych kęsów śniadania.
- Da, jestem cały dzień do twojej dyspozyc... - mężczyzna nie dokończył, bo w właśnie zadzwonił telefon. Bez większego entuzjazmu wstał i podszedł do kredensu, na którym stał bezprzewodowy telefon stacjonarny. Podniósł leniwie słuchawkę i przystawił ją sobie do ucha.
- Tak? Tak, tu Rodrigez Ambience – mężczyzna przedstawił się swoim wymyślonym na potrzeby życia wśród ludzi imieniem. Fizycznie Rod był w sile wieku, miał może trzydzieści pięć lat, był wysoki, opalony jak ktoś mieszkający na terenach śródziemnomorskich, oczy ciemnobrązowe i zawsze uśmiechnięte, a czarne włosy zawsze były idealnie przystrzyżone na krótko. Jego twarzy jakby czegoś brakowało - zarostu na codziennie golonej brodzie lub znaku przeszłości w postaci blizny. Rod ubierał się zazwyczaj na wpół sportowo, na wpół elegancko, bez oporu łącząc koszulę i skórzaną marynarkę z adidasami, czy zwykłymi trampkami. Nie można mu było przy tym zarzucić niechlujności,czy choćby nieprzemyślenia ubioru codziennego. - Co?! Może pani powtórzyć? … Oczywiście, będę za góra pół godziny - mężczyzna odłożył nieco nerwowym ruchem słuchawkę, po czym zwrócił się do siedzącej przy stole dziewczyny. - Anastazija, kochanie moje, masz może jakiś kontakt z panem Shibirose?
- Tak, numer telefonu, ale coś mówił o złej sieci, czy coś, więc mam nie dzwonić. A co? Coś się stało? - spytała dziewczyna, odkładając na wpół zjedzoną kanapkę.
- Nic poważnego, mam nadzieję. Ale i tak muszę natychmiast jechać na lotnisko. Wolałbym nie zostawiać cię samej w domu, w końcu nie jesteś przyzwyczajona do tego metrażu – powiedział, a zdecydowanie ciszej, do siebie dodał. - Cholera wie, co wymyślą, jak już doszli do tej lokacji...
- Może wrócę do hotelu w takim razie? - zaproponowała Anastazja, nieco niezadowolona z obrotu sytuacji. Przegadała z mężczyzną prawie całą noc, dopóki nie usnęła na perskim dywanie saloniku przy sztucznym kominku, ale i tak miała jeszcze dziesiątki pytań, na które chciała uzyskać odpowiedź. Poza tym, lubiła słuchać na wpół bajkowych opowieści mężczyzny, którego znała od dzieciństwa i który usypiał ją jeszcze gdy chodziła do przedszkola.
http://oi60.tinypic.com/1zfskn8.jpg
Geiko weszła z trzaskiem drzwi do biura Amante. A właściwie tego, co do tej pory za nie uważała.
- Matko jedyna, co tu się dzieje! - zawołała, o mało nie potykając się tuż przy progu. Cały pokój zawalały setki, jeśli nie tysiące, teczek, segregatorów i luźnych kartek. Gdzieś na drugim końcu pomieszczenia, spomiędzy dwóch wysokich na ponad metr kolumn na biurku, mignął fioletowy kontur, wskazując lokację sprawcy chaosu.
- O, Gei-chan. Wejdź jakoś, szukam bardzo ważnych papierów sprzed pół roku. Tyle, że nie pamiętam dokładnie, gdzie je włożyłem, więc muszę przejrzeć cały worek bez dna... - mężczyzna zachichotał nerwowo.
- No dobra... Pomogłabym, ale wiem jeszcze mniej od ciebie. Ale wracając do tematu, muszę z tobą o czymś porozmawiać, i to pilnie – oznajmiła kobieta stanowczo. - Wolałabym nie tutaj, nawet myśleć się nie da w takim bałaganie, nie mówiąc już o ułożeniu tych myśli w logiczną całość.
- Naprawdę teraz? - spytał Amante, łapiąc stertę czarnych segregatorów, które powolnym bujaniem ostrzegły przed zawaleniem się i stworzeniem w biurze małego Domino Day.
- Naprawdę teraz. Uważam, że nie możemy czekać ani sekundy, w za dużym bagnie siedzimy.

Kolejny rozdział: Fashion Week już 19.09.2014r

Dobra, to teraz tak:
1. Posty będę publikować w sobotę. Tak, wiem, że to piątek, ale mam przez cały weekend imprezy urodzinowe, więc tylko wtedy znajdę wystarczająco dużo czasu.
2. Cieszę się ogromnie z nowych czytelników. Rozumiem, że mogę was uznawać jako stałych i mam powiadamiać o notkach, tak? Mam również nadzieję, że wreszcie "stare" grono się odezwie, liczę na wasze opinie. W razie potrzeby posiadam pierwszą serię w wersji pierwszopisu na pliku i mogę udostępnić.
3. Dziś i jutro jestem na Ataconie, jeśli jest ktoś w okolicy Chrzanowa. Jeśli spotkacie dziewczynę z niebieskimi pasemkami włosów, to to będę ja, można zagadać ;P
4. Galeria posiada kilka nowych postaci. Kolejnie pojawią się wkrótce.
5. Sami najlepiej wiecie, jak długo się czytało posty, jeśli ten jest dużo krótszy/dłuższy od średniej, to mówcie, jeszcze nie wyczułam objętości na nowym programie.

3 komentarze:

  1. Nareszcie jestem! :) Wiesz, szkoła i te sprawy... Ciężko się oderwać od książek... Ale dobra, już przechodzę do komentowania...
    Więc. Jest świetnie, jak zwykle. ;) Przeczytałam cały rozdział szybciutko, jak zwykle bardzo mnie wciągnął.
    a) spotkanie Shibirose z bogiem "z kitą" opisałaś bardzo ciekawie. Bóg ie, co dzieje się Silvie, ale nie chce wyznać prawdy Strayowi. Ciekawe, czemu? Tak bardzo chcę, żeby Silva szybko wyzdrowiał. A Shibirose jest tak przywiązany do swojego "towarzysza", że to aż wzruszające...
    b) A Demeter... Hm, interesująca postać. Coś knuje, tylko co?... Myślę, że jeszcze pojawi się w opowiadaniu i będzie grała w nim dużą rolę... ;)
    c) I w końcu moja ulubiona postać - Anastazja. Ciekawe, co się stało, że Rod musiał ją opuścić. Czyżby coś ze Strayem?... Hm, ciekawe, ciekawe...
    d) No i urwałaś w najlepszym momencie. To do Ciebie podobne. :D Czekam na kolejny z niecierpliwością. Mam nadzieję, że zrozumiesz, że będę komentować tylko w weekendy. Nie mam po prostu czasu przez tydzień. Ale nie bój się, nie opuszczę Twojego bloga, bo tak mnie już tym opowiadaniem zaciekawiłaś, że ciężko by było się z nim rozstać. Pozdrawiam i zapraszam na nowy rozdział, który pojawi się dzisiaj wieczorem. ;)
    Twoja czytelniczka, Evenstar :*
    http://hogwart-naszymi-oczami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh, rozdział świetnie napisany, zresztą jak prolog. Pierwszej serii nie zaczęłam jeszcze nadrabiać, z powodu braku czasu. Szkoła zabiera mi cały wolny czas >< Jak na razie, nie będę się wypowiadać, co do bohaterów, gdyż nawet nie za bardzo wiem, jaką rolę odegrali w dawnych rozdziałach. Sobota jak najbardziej mi odpowiada, jeśli chodzi o dodawanie przez Ciebie notek.
    Jeżeli to nie problem, powiadamiaj mnie o nowych rozdziałach.
    Tymczasem, ja zapraszam na 1 rozdział mojego opowiadania: http://wajletwords.blogspot.com/

    Pozdrawiam,
    ~Wajlet ❀

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za ciekawe tytuły na pewno nie przejdę obok nich obojętnie. Jestem wdzięczna za informacje o rozdziale i przepraszam że dopiero dzisiaj wpadam ale wcześniej nie mogłam znaleźć na to czasu. Rozdział świetny. Silva - moja miłość od pierwszego wejrzenia. Kiedy będę miała czas nadrobię pierwszą część. Mam nadzieję że pójdzie mi szybko. Twój styl jest świetny ( zazdroszczę), bogate słownictwo, precyzyjne opisy, czyli tak jak lubię.
    ~Hex

    OdpowiedzUsuń